„Pojechałabym w góry, ale nie mam z kim!” – słyszę często w komentarzach i wiadomościach na naszym Instagramie @dzikoscwsercu. Zawsze zadaję wtedy to samo pytanie, „a dlaczego nie pojedziesz sama?”. Odpowiedzi i wątpliwości natychmiast się mnożą. A co jeśli sobie nie poradzę? Co z dzikimi zwierzętami? A co jeśli coś się stanie? Po co kusić los?
Początki moich górskich eskapad zaczynały się właśnie od wyjść w pojedynkę. Nie było komu ze mną iść, wszyscy byli zbyt zajęci lub zbyt leniwi, żeby dać się wyciągnąć na spacer po górach. Gór doświadczałam samotnie i dopiero z czasem dołączali do mnie moi bliscy lub znajomi.
Tym sposobem w pojedynkę odwiedziłam ogrom różnych miejsc. Karkonosze, Góry Orlickie, całe Góry Opawskie, Góry Bystrzyckie, Stołowe, Sowie…
No więc jak to jest wędrować w pojedynkę, dobrze czy nie dobrze?

W tym poście znajdziesz...
Jesteś odpowiedzialny… za wszystko
Wędrując samotnie bierzesz na siebie całą odpowiedzialność za codzienne obowiązki – Twoje i ewentualnie Twoich psów. Jeśli idziesz w towarzystwie, możesz podzielić się codzienną rutyną. Szybciej i weselej minie czas, gdy jedno z Was zajmie się rozstawianiem namiotu, a kto inny zacznie już gotować obiad.
Podczas samotnych wędrówek wszystko jest na Twojej głowie. Nawet gdy masz gorszy dzień i choćby nie wiem jak bardzo lało Ci na głowę, to i tak musisz rozstawić ten namiot, ugotować coś sobie i zaopiekować się psami. Nikt nie zrobi tego za Ciebie. Musisz cisnąć do końca.
Podczas wędrówki to Ty musisz dbać o marszrutę i pilnować czasu oraz trasy. Nikt nie przypilnuje rozstawionego pod schroniskiem namiotu, kiedy pójdziesz się wykąpać. Jest jeszcze trudniej, gdy to Twój n-ty dzień wędrówki, ana głowę kapie Ci deszcz. W trudnych momentach pomaga zebrane doświadczenie. Mierz siły na zamiary i stopniuj sobie trudności przygód! ;)
Ale to że trzeba zagryźć zęby i cisnąć… właśnie esencja samotnych wędrówek!
Jesteś odpowiedzialny za bezpieczeństwo
Codzienne obowiązki to jedno – ale ponad tym wszystkim stoi wspólne bezpieczeństwo. Kiedy wędrujesz w towarzystwie możesz podzielić się tą odpowiedzialnością; możecie na zmianę nawigować i patrzeć na mapy. A gdy zdarzy się wypadek, to drugie wezwie pomoc.
Podczas samotnej wędrówki tylko Ty jesteś odpowiedzialny za mapy i niegubienie się. Samodzielnie monitorujesz stan zapasu jedzenia i wody. W kryzysowych sytuacjach jesteś zdany tylko na własną głowę, umiejętność łączenia wątków i radzenia sobie z przeszkodami. Kiedy wydarzy się wypadek – Twój lub psów – tylko Ty możesz wezwać pomoc.
Zadbaj o swoje bezpieczeństwo jeszcze przed wyjściem w góry. Wybierz jedną, odpowiedzialną osobę i przekaż jej plan swojej wyprawy. Informuj ją na bieżąco gdzie jesteś i w jakim czasie zamierzasz się ponownie skontaktować. Dzięki temu, jeśli coś Ci się stanie, ktoś jeszcze będzie czuwał nad Twoim powrotem. Poza tym informacja o ostatnim miejscu pobytu usprawni proces ewentualnych – tfu tfu – poszukiwań przez służby.
Koniecznie pobierz aplikację Ratunek, która służy do wzywania pomocy w górach i nad wodą. Aplikacja podaje służbom aktualną lokalizację i informacje o poszkodowanym.
Strach
Las jest straszny! A w tamtych krzakach coś się rusza! Znasz to uczucie, kiedy nerwowo odwracasz się w stronę zasłyszanego szelestu, a tam hula tylko wiatr? Łatwo zacząć się nakręcać, kiedy myśli samotnie kotłują się w głowie.
Przestałam się bać w Karkonoszach, podczas jednego wyjścia.
Wyruszyłam na szlak około 6:00 rano. Było zupełnie ciemno i szłam całkowicie sama przez kolejne 4 godziny. Troszkę padało, szłam w dużej mgle. Im wyżej się wdrapywałam tym bardziej wydawało mi się, że się przejaśnia i budzi się słońce, ale po prostu coraz głębiej wchodziłam w gęste chmury. Ja, człowiek cykor. Ciemno, pada, środek dzikich gór, a ja sama z dwoma psami brnę pod górkę.
Co mnie w ogóle podkusiło, do jasnej anielki? Na analizę przyszedł czas dopiero po fakcie (i całe szczęście, bo jakbym zaczęła wątpić tam na szlaku, to na Śnieżkę doniosłabym pełne gacie). Po pierwsze, wstałam wtedy bardzo wcześnie i do auta wpakowałam się działając na autopilocie. Zauważyłam mżawkę i mokre kamienie na podjeździe, ale byłam zbyt zmęczona by myśleć i po prostu to zaakceptowałam. Zanim się obejrzałam, byłam już na szlaku i musiałam iść w górę. Wciąż autopilot. No robota do zrobienia jest, nie ma czasu na zastanawianie się. Po drugie, ciemno było – ale przecież z każdą minutą coraz bardziej zbliżamy się do świtu, tak? Po trzecie pada – ale to nawet dobrze, bo las nie zieje tak przeraźliwą ciszą, cały czas coś kapie, coś się dzieje, nie słyszę tych podejrzanych szelestów.
I polubiłam wtedy las i poczułam się tam swobodniej. Przekonałam się, że nasze straszki siedzą w głowie i że tak naprawdę jedyne zło, które może nas tam spotkać pochodzi od drugiego człowieka. Żaden bober czy inny lis nie chce nam zrobić krzywdy, a zła pogoda to kwestia biologii, a nie złośliwego zrządzenia losu.
To był przełom. Ale do dziś się czasem cykam!
Kiedy zaczynam się czuć nieswojo, sięgam po swoje patenty. Głośno rozmawiam, mówię do psów, chwalę je, mówię do siebie i komentuję to co widzę. Czasem sobie śpiewam albo nucę pod nosem. Wydając takie odgłosy odstraszam dzikie zwierzęta, które wcale nie chcą wchodzić w interakcję z człowiekiem. Poza rozmawianiem często zerkam na mapę. Lubię wiedzieć gdzie jestem i świadomie brnąć przez ten las. Lubię wiedzieć co jest wokół mnie – ta świadomość pomaga mi „zapanować” nad nieznanym. Ostatnim patentem jest rozmowa z napotkanymi ludźmi – to baaardzo obniża poziom samotności! Dokąd idziesz? Skąd wyruszyłeś? Jak Ci się chodzi w tych spodniach? Dużo ludzi w tamtym schronisku? Była ciepła woda? Chwila pogawędki naładuje Twoje baterie i nie będziesz czuł się tak samotny.


Samotny nocleg pod namiotem
Tak, potwierdzam – prościej zasnąć, jak ma się drugą, zaufaną osobę. Człowiek czuje się bezpieczniej i wzrasta jego pewność siebie, bo w razie nieproszonych gości nie zostaje z przypałem zupełnie sam.
Z drugiej strony co nam się może stać nocą w lesie, w górach? Największymi wątpliwościami obarczamy zawsze dzikie zwierzęta. Trochę słusznie, bo wiele z nich dopiero w nocy wychodzi na swoją dzielnię żeby coś przekąsić. Z doświadczenia mojego i moich znajomych wynika jednak, że zwierzęta nie czyhają za pieńkiem do zmroku tylko po to, żeby nas napaść. Takie akcje to domena ludzi, okej?
Dzikie zwierzęta
Leśna zwierzyna może być zaciekawiona nowym zapachem jedzenia lub kształtem namiotu, ale nie zaatakuje nas dla zabawy. Jeśli rozkładamy się pod schroniskiem lub na miejscu biwakowania – sprawa jest jeszcze prostsza. Zwierzęta doskonale wiedzą, że jest to rejon uczęszczany przez ludzi. Wyjście na spotkanie naszemu gatunkowi wcale nie jest im na rękę.
Dobrym środkiem zapobiegawczym jest pozbycie się z namiotu jedzenia. Zawiń je w torbę i wywieś wysoko na drzewie kilkadziesiąt metrów od namiotu. W najgorszym wypadku obudzi Cię odgłos lisa wyżerającego Twoje kabanosy, a Ty jutro na głodniaka dojdziesz do miasta lub schroniska uzupełnić zapasy. Jeśli masz do dyspozycji kosz na śmieci i chcesz wyrzucić tam puszkę po konserwie to również skorzystaj z tego, który jest najdalej od Twojego namiotu lub hamaka. Jak już jakieś stworzenie ma wylizywać denko, to niech to robi 30 metrów dalej. W spokoju swoim i Twoim ;)
Źli ludzie
Dużo bardziej niż dzikich zwierząt boję się ludzi.
Przeczytałam kiedyś w książce „Wołanie w górach” Michała Jagiełły rzecz, która otworzyła mi oczy. Góry to miejsce dla tych, którzy ruszyli tyłek i postanowili spocić się i zmęczyć, by osiągnąć jakiś sobie tylko znany cel. Nie każdy tam dotrze, ale każdemu należy się szacunek. Nikt nie płaci im za ten wzmożony wysiłek, nikt im tego nie wynagradza. Sama wędrówka i przekraczanie własnych granic jest dla nich nagrodą.
W góry idą tylko Ci, którzy chcą się tam znaleźć… Ale są tam też lokalni mieszkańcy, dla których te góry to nie cel, a codzienne otoczenia. Wiata, która nam służy za schronienie podczas postoju, lokalnej młodzieży służy jako miejsce alkoholowych zlotów. Przekonałam się o tym podczas noclegu na przełęczy Woliborskiej, kiedy do „mojej” wiatki próbowało wejść trzech młodych chłopaków.
Kiedy tylko mogę, unikam takich sytuacji. Miejsca na namiot szukam za dnia, ale rozbijam się już po zmroku, kiedy przechodzi tamtędy mniej turystów. Robię to zaledwie przy delikatnym świetle latarki. Staram się osłonić kamieniem, ścianą lasu lub krzakami, dzięki czemu mój namiot nie rzuca się w oczy ani ze ścieżki, ani z pobliskiej miejscowości. Nie zdradzam też dokładnego planu wędrówki lokalnym mieszkańcom, a gdy pytają potrafię nawet celowo wprowadzić ich w błąd. Gdyby w nocy strzeliło im do głowy mnie szukać – będą szukać tam, gdzie mnie nie ma.

Miłe rzeczy i plusy samotnej wędrówki
Hej, to co opisałam wyżej to nie są minusy samotnych wędrówek – to po prostu ich urok. Polubiłam się z tą surowością samotności. Jest jakaś magia w pokonywaniu tych wszystkich przeszkód w pojedynkę. W polskich warunkach ta samotność to trochę naciągana sprawa. Łatwo u nas o cywilizację, bo znajdziesz ją wszędzie, w każdym punkcie Polski w obrębie maksymalnie kilku godzin leniwego marszu. Tam są sklepy, pomoc, zasięg – wszystko czego potrzebujesz.
Co miłego da Ci samotna wędrówka?
Dobrzy ludzie
Już sam fakt bycia w górach integruje ludzi, co sprawia że samotne wędrówki nie są samotne! Wychodząc na szlak dołączasz do grupy, która jest tu, bo to lubi. Łączy nas wspólna pasja, a o pasji można rozmawiać godzinami. Na szlaku panuje zwyczaj mówienia sobie „cześć” lub „dzień dobry”, a w schroniskach zawsze można pogadać z kimś o wszystkim i o niczym. O tym skąd idziesz, dokąd idziesz, co Cię spotkało, jak tam warunki na szlaku i prognoza pogody, dokąd poleciał ten śmigłowiec i czy ktoś wie czy w tamtej dolinie dalej zalega śnieg?
Wielokrotnie byłam zagadywana na szlaku i wielokrotnie ja zagadywałam innych. W górach bariery między ludźmi są słabsze i łatwiej się przez nie przebić. Z pierwszego „cześć” od razu przechodzisz do opowieści co tam u Ciebie… Zupełnie jakbyś znał rozmówcę od miesięcy czy lat, a znasz go od dwóch minut. Ani się obejrzysz, a wypijecie razem piwo i może dogadacie się, że jutro wspólnie wyruszycie w stronę przełęczy, a potem każdy skręci w swoją stronę.
Kiedy cisza dzwoni w uszach
Samotne wędrówki są dla mnie doskonałą okazją do odpoczynku. Spróbuj kiedyś poświęcić kilka godzin na wędrówkę sam na sam z odgłosami lasu, a zrozumiesz o czym mówię. Kiedy nie masz nikogo „za plecami” to podziwiasz świat w rytm własnych kroków. Możesz zatrzymać się i zagapić na paprotki. Przestudiuj kiedyś ich kształt. Albo policz ile rodzajów drzew widzisz? Każdy z nich ma zupełnie inne liście. Nawet drzewa iglaste mają zupełnie inną budowę „kępek”.
Wędrując samotnie nie musisz zastanawiać się jak się czuje druga osoba i czy odpowiada jej takie tempo i taka ilość przystanków. Fotografowie – możecie robić zdjęcia bez jojczenia, że znowu stoicie w miejscu!
Zauważyłam, że podczas samotnych wędrówek mój umysł odzyskuje swoje zdolności. Staję się bardziej kreatywna, mam więcej pomysłów – tak powstał ten post!
Masz z kim wędrować, czy eksplorujesz góry w pojedynkę?
Fajny post, dobrze wiedzieć że nie tylko ja śpiewam w lesie żeby odstraszyć potencjalnego niedźwiedziego ciekawca. Po lekturze listu trochę pewniej przychodzi planowanie samotnej wycieczki na Babią Górę. Masz może jakieś wskazówki dla początkujących? Póki co chodzilem raczej tylko w długie (do 50km) samotne wędrówki po nizinach, ale właśnie wróciłem z Pienin gdzie zakochałem się od razu w klimacie i wszedłem samotnie prawie wszędzie gdzie można było, do tego w pięknej pogodzie. Babia Góra wydaje się znacznie trudniejszym przedsięwzięciem niż Okraglica, Sokolica czy Wysoka, stąd trochę niepewność.
Hejhejhej, nie byłam na Babiej, nie wiem! :) Na pewno wyruszyłabym wcześnie i zaopatrzyła się w ciuchy na każdą pogodę – żeby się rozgrzać, osłonić od wiatru i od ewentualnego deszczu. Słyszałam, że Królowa bywa kapryśna ;) A może już się tam wdrapałeś? :D
Na Babią najfajniej się idzie z Głuchaczek czerwonym „głównym beskidzkim”. na Głuchaczkach biwak, potem czerwonym przez Markowe Szczawiny (schronisko = jedzenie) i widokowo ciekawiej, niż przy podejściu z Krowiarek. Przyznam się, ze GSB szedłem ponad 10 lat temu, ale mam nadzieję, że nic się tam nie zmieniło.
Fajnie się czytało. Tez wędruję samotnie – temat jest mi bliski. Wszystkiego dobrego!.