"Cześć, będę w weekend we Wrocławiu, masz czas na jakiś spacer? Cześć, chodź pojedziemy w roadtripa." Tak się zaczęło planowanie wspólnej, spontanicznej przygody. Plan zakładał krążenie od punktu do punktu, spanie na dziko (ja w aucie, Zosia w namiocie) i gotowanie sobie samemu. Zjechałyśmy pół dolnośląskiego narzucając sobie solidne tempo.
Co się dzieje, gdy dwójka miłośników gór ma za zadanie przejechać z Wrocławia do Warszawy załatwić parę spraw? Zahacza... o Słowackie Tatry, tak po drodze. Tym sposobem w 4 dni zrobiliśmy kółko po dolnej części Polski. Noclegów szukaliśmy na bieżąco, z dnia na dzień.
Chciałam sprawdzić kilka vanlife'owych patentów i zdobycie Śnieżnika (1424m npm). Udało się zdobyć szczyt pomimo naprawdę upierdliwego wiatru, który w ogóle nie pozwolił nam usnąć na Hali pod Śnieżnikiem. Na następny dzień, niedługo po zejściu ze Śnieżnika, pogoda przybrała bardzo złowrogi wyraz komplikując nam plany.