Spanie na dziko w Estonii - kamper w lesie

Jak wygląda spanie na dziko w Estonii? Nasze sprawdzone miejsca

Mówią, że Estonia to królowa dzikich biwaków. Jak jest naprawdę? Jak szukać najpiękniejszych miejsc? Na co zwracać uwagę biwakując na dziko?

Robiąc pierwszy research przed wyjazdem o Estonii spotkałam się z opinią, że to „bałtycka królowa biwaków” i „raj dla kamperów”. Ja ze swoją polską podejrzliwością długo nie wierzyłam jak to ma działać, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że… faktycznie, w Estonii można poczuć kamperową (i namiotową) wolność.

Zdecydowaliśmy się więc pojechać tam swoim kamperkiem – Renault Masterem L2H3. Wjechał wszędzie, choć omijaliśmy miejsca, o których w komentarzach pisano, że są piaszczyste, bardzo wyboiste lub wyjazd po deszczu jest utrudniony. Ani razu nie staliśmy na asfalcie!

Czy w Estonii można spać na dziko?

Tak! W Estonii obowiązuje prawo „freedom to roam”, które zezwala na eksplorowanie publicznych lasów oraz racjonalne biwakowanie, zbieranie leśnych darów, a nawet kąpiel w bagnach. Nie dotyczy to prywatnych posesji, a w Parkach Narodowych, Rezerwatach, ale i na „zwykłych” terenach służby mogą wprowadzić dodatkowe ograniczenia.

Zupełnym zaskoczeniem była dla mnie działalność RMK, czyli estońskiego odpowiednika naszych Lasów Państwowych. Wyznaczyli oni i na bieżąco dbają o kilkadziesiąt (jeśli nie kilkaset?) miejsc biwakowych. Niemal każde jest wyposażone w ławę, palenisko, drewno (!) oraz sławojkę. Co ciekawe, w tych ostatnich zawsze był papier, nawet w środku szczerego lasu. Według mnie, te miejsca dzielą się na dwa typy: te z dojazdem autem i te, w które dotrzesz tylko pieszo. Niestety, nie ma filtra, który ułatwiłby segregację tych miejsc.

Wszystkie te miejsca nazywa się potocznie „RMK”. Znajdziesz je na stronie internetowej RMK oraz w aplikacji o tej samej nazwie.

Gdzie my spaliśmy?

Poniżej znajdziesz wszystkie RMK, na których spaliśmy. Szczerze wszystkie polecamy. Każde było 10/10. Spokojne, ciche, zadbane. Bardzo podobało mi się, że na niektórych miejscach było kilka palenisk i to oddalonych od siebie, tak by nie wchodzić sobie w drogę z innymi turystami. We wszystkich tych miejscach byliśmy całkiem lub prawie całkiem sami. W sezonie z pewnością robi się ciaśniej.

Gdzie szukać takich miejsc?

Na początku nie do końca wiedziałam jak się poruszać pomiędzy apkami, które znam i RMK, które dopiero poznawałam. Dość szybko okazało się, że najlepiej sprawdza się wyszukiwanie miejsc biwakowych w aplikacji RMK, a potem sprawdzanie opinii na Park4Night. Tym sposobem nauczyłam się też przewidywać, które RMK są dostępne tylko pieszo. Takiej informacji nigdy nie znalazłam na stronie. Oczywiście było to widać też po mapie i odległości od drogi.

Na Park4Night sprawdzałam przede wszystkim dojazd. Często okazywało się też, że dane RMK jest większe, niż mi się wydawało i rozciąga się na kilka okolicznych pinezek. Sprawdzałam wszystkie, ale dopiero na miejscu wybieraliśmy najlepszy spot.

Dodatkowo wspierałam się Google Mapsami. Tam miejsca biwakowe RMK również są oznaczone. Co więcej, są chętnie komentowane! Mapy Google dostarczały mi więc więcej zdjęć, by móc podejrzeć jaka jest nawierzchnia, oddalenie od wody, szerokość drogi dojazdowej, itp.

Absolutnie nie sprawdziła mi się aplikacja CamperContact, która świetnie działała w Danii. W Estonii to po prostu nie ten typ miejscówek.

Infrastruktura i warunki kamperowe w Estonii

Powiem tak – w moim vanie nie mam prysznica. Mam zbiornik na wodę i zlew, mam chemiczny kibelek, ale prysznica nie. Pod względem poszukiwania publicznych pryszniców, to Dania wypada lepiej w moim minirankingu odwiedzonych państw. W Estonii posiłkowaliśmy się prysznicami na stacjach benzynowych. Znajdowałam je dzięki aplikacji dla kierowców ciężarówek TransParking, za pomocą wyszukiwarki na stronie Circle K (to jedna z najpopularniejszych sieciówek w Estonii) oraz na Park4Night za pomocą odpowiedniego filtra. Zawsze udawało nam się wykąpać, każdego dnia! Prysznice kosztowały 2-3 euro (jełro :)) i były bardzo schludne na wskroś całego kraju. Jedyny mankament? Im dalej na wschód i północ tym woda była jakaś taka… śliska i sprawiająca wrażenie, że nie spłukało się do końca żelu lub mydła. Po wysuszeniu ciała wszystko było w porządku. Do dziś nie wiemy czemu ta woda taka była.

Na samych RMK warunki są wyśmienite dla tych, którzy mają w swoim kamperze pełen pakiet wygód albo lubią nieco outdoorową atmosferę. Można zapomnieć o przyłączach do prądu lub wody. Są za to paleniska (wskazane jest używać ich, a nie rozpalać własne ognisko) oraz drewno na opał. To drewno było dostępne niemal wszędzie. Zabrakło go jedynie pod Tallinnem. Tam wywieszono informację, że jesienią i zimą drewno nie jest dostarczane.

Każdy RMK, na jakim byliśmy, wyposażono też w sławojkę, czyli drewnianego toitoia. Każda toaleta sprawiała wrażenie dziedzictwa kulturowego. Każda była zbudowana tak, jakby czerpała co najlepsze z wiedzy swoich estońskich przodków. Prześwity, głębokość dziury, wywietrzniki – wszystko zbudowane tak, że w żadnej ze sławojek nie śmierdziało (zbyt bardzo)… i to bez użycia chemii. Sama natura i patenty wypracowane przez pokolenia! No i w każdej był papier toaletowy. Świeży, niezmoknięty.

Bezpieczeństwo i dzikie zwierzęta

Mówi się, że Estonia jest lokalną ostoją dla dzikiej zwierzyny. Faktycznie, lasów jest mnóstwo, ich połacie są ogromne, ciągną się kilometrami. Podobno w Estonii żyje ponad 1000 niedźwiedzi, a także wilki, mnóstwo łosi (szczególnie na zachodzie) i rysie. Nic z tego nie spotkaliśmy, nawet śladów. Te zwierzaki mają gdzie biegać i nie muszą wchodzić w paradę turystom. To nasze polskie sarny, by się najeść, muszą przejść przez 3 wsie i 8 dróg, wychodząc naprzeciw człowiekom.

W Estonii spaliśmy w środku Parku Narodowego Soomaa i nad jeziorem Peipus, gdzie skupisko niedźwiedzi jest największe. Jedyne zwierzę, jakie widzieliśmy to jenot – jeden żywy i jeden martwy. I chyba jednego borsuka w rowie… Ale byłam tym tak przejęta (bo bardzo chcę kiedyś zobaczyć borsuka), że mogłam go pomylić z kamieniem. Nasze najdłuższe spotkanie z dzikim zwierzakiem miało miejsce w Parku Narodowym Soomaa i było to wypasione, puszyste kocisko w biało-rude plamki, które prawdopodobnie wracało do domu, żeby wygrzać się przy kaloryferze.

Z psem na dziko – na co uważać?

Mimo wszystko, w 6 dni spania na dziko w Estonii wypracowaliśmy kilka zasad bezpieczeństwa.

  1. Rano, przed wyjściem z namiotu lub kampera, zawsze pierwsza sprawdzam, czy na zewnątrz nie czai się zwierz lub człowiek. Nigdy nie puszczam psów pierwszych na hurra.
  2. Trzymam psy na smyczy, nawet jeśli biwakujemy dłuższą chwilę w miejscu. Jeśli nie dzikie zwierzaki, to inni ludzie – mogą pojawić się znienacka, bo akurat tędy idą na spacer.
  3. Komary i kleszcze – tych w Estonii jest mnóstwo, bo i dużo lasów i bagien. Komary jesienią nam aż tak nie dokuczały, ale ich wątek powtarzał się w wieeeeelu komentarzach i opiniach o różnych RMK. Kleszcze jak wszędzie – są. Nawet w trawie tuż obok leśnego parkingu.
  4. Temperatura – kiedy zwiedzaliśmy Estonię jesienią 2025, temperatura rzadko spadała poniżej 10 stopni, także w nocy. Ale i tak webasto chodziło przez całą noc, by zapewnić komfort pieskom (i nam przy okazji). Marznięcie nie ułatwia regeneracji po intensywnym dniu dreptania po bagnach!

Szerokości i spokojnych nocy pod chmurką!

Chcę być na bieżąco!
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze