Wędrowaliśmy już przez góry, bywaliśmy nad rzekami i jeziorami. Pojawialiśmy się w schroniskach, gdzie każdy góry kocha i w miastach, gdzie ludziom bliższy jest codzienny pęd, praca lub leżenie plackiem. Jeździliśmy pociągiem, autobusem, autokarem, tramwajem, autostopem, meleksem, ba nawet promem z psem płynęliśmy. Minęło kilka lat odkąd rozpoczęliśmy wspólne wędrówki, ale jeszcze nie przyzwyczaiłam się do tego, że dla ludzi to wciąż jest wielka filozofia. Gdziekolwiek się nie pojawię ludzie się po prostu gapią. Ze zdziwienia, trochę z zazdrości, z oburzenia, z radości. Nie dziwię się, nie mam do nikogo pretensji o to, że wzbudzam emocje.
Jak reagują ludzie, którzy widzą podróżnika z psem? Wszystko zależy od tego gdzie się wybieramy!
W tym poście znajdziesz...
Schroniska i szlaki w górach
Właściciele obiektów noclegowych w Sudetach (ten rejon znam najlepiej ;)) zazwyczaj podpisują się pod jedną z trzech opcji, że zwierzaki:
- kategorycznie nie;
- mogą być;
- kochamy bardziej niż ludzi.
Tak! Niektóre schroniska w Sudetach uchodzą za wyjątkowo psiolubne – na przykład PTTK Jagodna (uwielbiam!) lub PTTK pod Muflonem – obydwa w Górach Bystrzyckich. Większość z nich po prostu akceptuje psy, a właściciele chętnie wymiziają czworonoga jako niestandardowego gościa w ich obiekcie. Inne z kolei w ogóle nie chcą słyszeć o psach (na przykład PTTK na Okraju).
Schronisko PTTK Jagodna
Zauważyłam, że im wyżej wejdziesz w góry, w im bardziej niepopularne zakątki (szlaki, ale i miejscowości) się zapędzisz tym ludzie mają większy szacunek do tego, co robisz. Jeśli chcesz chodzić po górach z psami – proszę bardzo. Albo nie zwrócą na Ciebie uwagi, albo zapytają, wysłuchają, „fantastycznie, świetna sprawa!” – skwitują, opowiedzą o swojej życiowej filozofii, odwdzięczysz się uprzejmością i każde z Was pójdzie w swoją stronę.
W popularnych miastach i na uczęszczanych szlakach ta górska kultura jest martwa. Wszystko dlatego, że chodzą po nich turyści niezwiązani z górami na dłużej niż tydzień urlopu.
Ta grupa albo nie zwraca na Ciebie uwagi albo reprezentuje kolejny typ ludzi spotykanych na szlakach, czyli…
Jednostki emocjonalnego wsparcia
Pojawiają się znikąd. Najczęściej skradają się z wyciągniętymi rękoma jak nie patrzysz, a jak spojrzysz to już są obok Ciebie. Są psiolubami do potęgi n-tej i nie zwracają w ogóle uwagi na to, że ktoś jest przypięty do drugiego końca smyczy. Zamiast tego wchodzą – o zgrozo – w dialog z Twoim psem.
– Ojej jaki Ty jesteś śliczny, a jaki dzielny! I Pańcia Cię tak ciągnie po tych górach, a ty masz takie krótkie łapki, ojej! Poproś ją żeby Ci jakiego schabowego w schronisku kupiła, należy Ci się!
I marzę żeby moje psy potrafiły mówić, bo pewnie opowiedziałyby o tych wszystkich przygodach, kąpielach w jeziorach, bieganiu na pełnej… po łąkach i o wieczornych masażach również. Huh!

Widziałaś to? Laska z tobołkiem i psami!
Kumulacja dziwnych spojrzeń przypada na asfaltowe odcinki pomiędzy miastami. No wiesz, nie ma dziwniejszego miejsca na trekking z 20kg plecakami i psami niż pobocze ruchliwej drogi gdzieś pośrodku niczego. Takim asfaltem idzie się nieraz kilkadziesiąt minut i mija tyle samo jak nie więcej różnych aut i…
Widzisz jak ludzie pokazują sobie Ciebie palcami.
Niektórzy zatrzymują się i pytają skąd idziemy, dokąd i co to w ogóle za akcja.
Śmieję się, że kupię sobie spersonalizowaną flagę albo baner z logo Dzikości w Sercu. Jak już wzbudzam tyle sensacji, to niech ona pracuje na ilość wejść na bloga! :D

W miastach, miasteczkach i wsiach ludzie są zazwyczaj bardzo pogodnie nastawieni. Nie szukają konfliktu, jeśli nie interesuje ich nasza przygoda to jej nie komentują. Ci zaciekawieni zagadują i pytają. Dzięki temu nie bałabym się np. pukać do domów z pytaniem o użyczenie kawałka ogródka na legalny nocleg czy pomoc w podwózce do najbliższej stacji kolejowej.
Historie niepsiarzy psami spowodowane
Obok sytuacji, które pozostawiają subtelny niesmak są też takie, które będę wspominać do końca życia. Bardzo często zdarza nam się, że podchodzą do nas zwykli ludzie. Pogadać, podpytać, zamienić 3 zdania co tam w życiu i świecie. Z takimi ludźmi rozmawia się jakby się ich znało od lat.
Podczas majówki 2019 brnęłyśmy z Zosią i Beethovenem przez 100km trasę po Sudetach i uzupełniałyśmy zakupy w jednym z małych sklepików w małej miejscowości. Podszedł do nas starszy Pan i nie wiem kiedy kolejne 20 minut minęło nam na pogawędce. Czekał na bodajże wnuczkę, która zaraz wyjdzie ze szkoły. Sam biegał po okolicznych górach, znał dobrze tutejsze szlaki. Podpowiedział nam gdzie w pobliżu szukać noclegu. Zadzwonił szkolny dzwonek, dostał naklejkę Dzikości dla wnuczki i się pożegnaliśmy.
Innym razem na Mierzei Wiślanej w autokarze spotkałam starszą Panią, z którą na dyskusji o życiu upłynęła mi cała droga ze Sztutowa do Krynicy Morskiej. Pojechała do Anglii do koleżanki, a została na stałe. Teraz odwiedza Polskę, najpierw wybrzeże, a potem Lublin. Rozmawiałyśmy o nastawieniu Polaków i o niewykorzystanym potencjale tego kraju, o tym jak wypadamy na tle innych narodów. Wyszło nam, że jesteśmy ludźmi bardzo pracowitymi i rzetelnymi, ale jednocześnie wiecznie chodzimy ze skwaszoną miną. Za czymś pędzimy, nie potrafimy złapać zdrowego balansu praca-życie. Brakuje nam otwartości i lekkości życia… Nie to co na przykład Hiszpanom. Moglibyśmy się od nich uczyć! Mi osobiście wizyta w Hiszpanii totalnie zawróciła w głowie i otworzyła oczy na zupełnie inny rodzaj kontaktów międzyludzkich. UŚMIECH!

Ludzie, bez których wiele przygód nie udałoby się zrealizować i inne dobre dusze
Autostop
Podróżowałam stopem na małe dystanse – kilka do kilkudziesięciu kilometrów i zazwyczaj każdy ze stopów był podyktowany potrzebą, a nie widzimisię. Musieliśmy szybko się gdzieś przemieścić, podjechać, zaoszczędzić drogi, czasu czy pieniędzy.
Zanim zaczęłam łapać stopa często słyszałam, że z psem bardzo trudno jest cokolwiek złapać… A ja psy mam dwa, to teoretycznie nie miałabym szans. Okazało się, że nie tylko da się łapać stopa z psem, nie z dwoma, ale nawet Z TRZEMA! Taki mus złapał mnie i Martynę z Wierą kiedy wracałyśmy z intensywnego wypadu w Góry Kamienne. Ba, niejednokrotnie mieściliśmy się we Fiacie Pandzie w dwie osoby plus kierowca, 2 psy i 2 wielkie, 70 litrowe plecaki wypchane po brzegi! Ci, którzy się zatrzymują zazwyczaj są zaciekawieni naszym sposobem podróżowania. Jedni go podziwiają, inni pytają „a to nie mogliście psów w domu z kimś zostawić?”. Jeszcze inni przyznają, że kiedy się zatrzymywali w ogóle nie zauważyli, że są z nami psy. Z kolei niektórzy specjalnie zawracają by nas zabrać, „bo pomyśleliśmy że kto Was z psami weźmie…”!

Restauracje i pociągi
W restauracjach jadamy rzadko, ale jeśli już to często zdarza nam się dostać miskę z wodą dla psów. Super, bo właściciele i opiekunowie różnych lokali uznają to powoli za pewien standard obsługi swojego dofutrzonego klienta!
Z kolei w pociągach sprawa ma się tak, że nie do końca możesz podróżować z dwoma psami naraz, bo nie pozwala na to regulamin. Ja swoje psy trzymam w klatce, ale zdarzyło mi się już nieraz, że kontroler miał wątpliwości co do sposobu przewożenia czy ilości moich zwierząt. Z pomocą przychodzą współpasażerowie. Zagadani odpowiednio wcześniej często sami oferują pomoc i w razie problemów wzięcie jednego psa na swój bilet – oczywiście to wciąż Twój wydatek.
Nic bez Ciebie!
Ludzie których spotykamy na szlakach to najczęściej fantastycznie pomocne i otwarte osoby. Mimo to aby miło wspominać zupełnie obcych ludzi i ich do siebie przekonać sami musimy tacy być! Zrobić pierwszy krok, zagadać, nie peszyć się gdy ktoś podejdzie i zacznie wypytywać o nasze przygody. Otwartość i chęć rozmowy opłaci się i zwróci w garści wspaniałych wspomnień i nowych znajomości. Na początku to było dla mnie bardzo nienaturalne – rozmawiać z obcą osobą? O moich przygodach? Zapytać ją dokąd ONA idzie? Po co? Ale z czasem zaczęłam się przekonywać, że ja tych ludzi i tak pewnie już więcej nie spotkam. To jest nasze 5 minut na pogawędkę, a potem każdy się rozejdzie. Jedni przyjdą do domu, pogłaszczą psa i przy obiedzie będą opowiadać żonom, że kiedy byli w górach spotkali panią z pieskami… A inni będą pisać na blogu o miłym gościu, który chyba złapał bakcyla na górskie wędrówki z psem. ;)
Dlatego nie ma na co czekać. Jeśli ktoś gapi się na drogowskaz z miną „tak dużo wątpliwości, a tak mało odpowiedzi” zapytaj czego szukają? Dokąd idą? Jeśli wchodzisz do schroniska górskiego zagadaj do sprzedawcy czy właściciela. Duży ruch dzisiaj, co? A to jeszcze nie weekend! Aaa, bo kuchnia się ostatnio poprawiła i ludzie przyjeżdżają na te epickie kotlety? To poproszę.
I się kręci ;)
A jeśli dalej cykasz się ludzi, przeczytaj mój post o samotnych wędrówkach. Mają swój urok!