Wodospad nieopodal Madonny di Campiglio? Zimowy spacer przez Val Meledrio.

Jestem pewna, że małe miasteczko Madonna di Campiglio, narciarska Perła Dolomitów, wzbudza emocje w każdym miłośniku zimowego szaleństwa na stokach. Ale my dziś na chwilę odstawimy na bok zachwyty nad dziesiątkami kilometrów ratrakowanych tras. Pogadamy o pobliskiej dolinie – Val Meledrio, która pierwszego dnia pobytu w zimowych Alpach zwabiła mnie wodospadem del Pison i niedźwiedziami i otworzyła furtkę do kolejnych wypraw.

Kontekst!

Przenosimy się do Trentino, a dokładniej do słynnej z narciarstwa zimą i wędrówek oraz rowerowania latem, doliny Val di Sole we włoskich Alpach. Na przekór temu przekonaniu, w mroźne poranki stycznia 2022 roku, podczas gdy dzień w dzień moi towarzysze podróży pakowali się do auta razem z nartami, ja wiązałam sznurówki i ruszałam na górski szlak.

Spędziłam tam 7 dni, zapuściłam się wgłąb 5 dolin, zobaczyłam 5 wodospadów, podziwiałam panoramę Alp na 2500m n.p.m, przeszłam przez 1 wiszący most i podróżowałam wątpliwej rzetelności włoskim transportem publicznym – a to tylko niektóre z naszych doświadczeń!

Wszystkie posty z Włoch znajdziesz pod tagiem WŁOCHY.

Trafiłam między innymi do położonej niedaleko miasteczka Madonna di Campiglio miejscowości Folgarida, skąd ruszyłam do doliny Meledrio w poszukiwaniu swojego pierwszego włoskiego wodospadu – Cascate del Pison.

11,8km | szacowane 4:30h czasu przejścia | 599m wzwyż, 816m w dół
pełną mapę i dane zobaczysz po kliknięciu na „show on map” lub tutaj

wybaczcie, w Dolomitach nie działa mapa-turystyczna, która ładniej pokazuje parametry trasy…

Przebieg trasy

Z Belvedere w dół na polanę

Wędrówka zaczyna się w niewyróżniającej się niczym szczególnym, rozlanej na zboczach miejscowości Folgarida. Od położonego w Val di Sole, niewielkiego Dimaro, dzieli ją 8 zakrętów-agrafek, dzięki którym szybko wspinamy się ponad 400 metrów w górę.

Parking lub przystanek autobusowy Belvedere na 1300m n.p.m. to najwyższy i najbardziej cywilizowany punkt tej wycieczki. Dalej będzie już tylko bardziej dziko! Szlak, którym podążymy, wchodzi do lasu tuż obok drewnianego Hotelu Union i niemal od razu zbiega prosto w dół. Idąc szeroką drogą mijamy (chyba prywatne) chaty w miejscu zwanym Ronzóla. Pod śniegiem kryje się dużo lodu, dlatego korzystam z ustawionej pod ścianą ławki i zakładam raczki, a chwilę później ruszamy w dalszą trasę.

Niewiele dalej mijam znak, przy którym przystaję, by zorientować się w terenie. Mogę już teraz zejść na dół stromym łącznikiem do rzeki i tym samym skrócić sobie trasę. Alternatywnie – mogę iść dalej szeroką drogą jeszcze 1 kilometr, zanim zawrócę na najbliższym dużym skrzyżowaniu o 180° (nie byłam tam, ale wybrałabym ten wariant, gdybym wolała spokojną i bardziej wypłaszczoną wędrówkę).

Wybieram skrót i niemal natychmiast gubię drogę. Na szczęście udaje mi się odnaleźć obiecujący prześwit pomiędzy drzewami, który faktycznie okazuje się ścieżką. Zimą jest zupełnie nieprzetarta. Bazując na wiedzy o ostatnich opadach śniegu przypuszczam, że nikt tędy nie szedł od co najmniej kilkunastu dni.

Stromy łącznik po niespełna 300 metrach wypada z powrotem na szeroką drogę – tą samą, którą przyszlibyśmy tu, gdybyśmy nie skręcili w dół, tylko poszli naokoło. Stąd kieruję się w prawo i docieram do pięknej, pokrytej śnieżną kołderką polany. Na ustawionym pod ścianą lasu znaku odnajduję drogę i okazuje się, że lepiej zawrócić ten ostatni kawałek, do momentu gdzie łącznik styka się z drogą. Musimy iść zachodnim brzegiem pobliskiego strumienia Torrente Meledrio, by dotrzeć do wodospadu.

Z polany wzdłuż rzeki

Droga wzdłuż rzeki jest komfortowo szeroka i lekko opada w dół. Czasem zbliża się ku strumieniowi, a czasem od niego oddala. Jest bezpiecznym miejscem tak dla psów, jak i małych dzieci, choć od strumienia nie oddzielają nas żadne barierki. Ten fragment szlaku, w akompaniamencie szumu potoku, ciągnie się przez kilometr.

Byłby to dla mnie czas na relaks, gdyby nie to, że to tam dupnęłam w śnieg wskutek złośliwości rzeczy martwych. Metalowe kółko od raczka magicznie się rozgięło i przebijając wcześniej moje spodnie, z premedytacją wlazło w malutką dziurkę w okuciach moich butów. No znacie to – gdybym chciała celowo zahaczyć tym oczkiem o dziurkę, to za cholerę by się nie udało. Siłowałam się z tym dobre kilka minut, po czym ruszyłam na poszukiwania wodospadu.

Wodospad

Aby zobaczyć Cascate del Pison musimy odbić ze szlaku w kierunku wyraźnie widocznego na mapach punktu widokowego. Szlak wiedzie stromo w górę, a potem równie stromo opada jeszcze niżej, po schodkach, konarach i kamieniach, aż do wydzielonego barierkami tarasu. Zimą jest tu pięknie, choć niewesoło – szlak jest zacieniony, a więc pokryty śniegiem, co przy tej stromiźnie zwiększa jego stopień trudności. Dobre raczki pomogły mi przejść ten odcinek.

Sam wodospad jest częściowo zasłonięty przez skały i widoczny z tarasu tylko w połowie. Ślady butów widoczne poza drewnianymi barierkami sugerowały, że niektórzy schodzili jeszcze niżej, poza wyznaczony teren, by zobaczyć del Pison w pełnej okazałości. Ja, mając na sobie 60l plecak i 2 psy pod opieką, zrezygnowałam z takich atrakcji. Nie był to do końca udany połów, ale sam szum spadającej wody skradł mój uśmiech. Chciałabym wrócić tam latem, gdy bezpieczniej będzie skakać po rozrzuconych w wąwozie głazach.

Powrót z tarasu tą samą drogą – stromo w górę, stromo w dół – i docieramy do starej, dobrej, szerokiej drogi.

Zygzakiem w dół i na północ

Idąc dalej mijamy drewniany, zabudowany mostek i zaczyna się trasa jeszcze piękniejsza od samego wodospadu. Wkuta w zbocze i ograniczona drewnianą barierką wydaje się być wyjęta jakby z jakiejś bajki! Pokryte mchem skały, skalne tunele i majaczące na horyzoncie ośnieżone szczyty przyprawiały mnie, serio, o dreszcze! To tam poczułam, że kurde, jestem W ALPACH!

Szlak wkuty w skałę prędko się kończy, aby zygzakiem sprowadzić nas w dół doliny. To przyjemna część wędrówki przez las. Zimą spomiędzy drzew gdzieniegdzie wychylają się lodospady, zwarte grupy olbrzymich sopli i fałd lodu trzymające się kurczowo stromych skał.

Fosinace

Niemal na samym końcu tej trasy niespodziewanie wyrosła przede mną Fosinace. Miejsce, miejscowość, wioseczka? Tak czy siak znajdują się tam ruiny XVI-wiecznej kuźni, w której do dziś organizowane są atrakcje i wydarzenia angażujące prawdziwego kowala! Ruiny są starannie opisane na planszach rozstawionych tu i tam. Nieopodal jest też grafika niedźwiedzia oraz samoobsługowa stacja naprawy rowerów. Jedno i drugie przypomina o ich obecności w tym Parku…

Z Fosinace blisko już do głównej drogi, a więc i parkingu lub przystanku. O transporcie publicznym napisałam osobnego posta, bo dostępne źródła owiewały go pewną tajemnicą. Gdzie kupić bilety? Jak toto jeździ? Co z psami?


Dla kogo jest ten szlak?

Szlak jest łatwy i krótki, dlatego nie powinien przysporzyć większych problemów nawet osobom i pieskom w trochę gorszej kondycji. Wariant, którym poszłam wiedzie częściowo szerokimi i wygodnymi duktami, a częściowo wąskimi i stromymi ścieżkami, dlatego nie jest on do pokonania przez osoby z wózkiem lub na wózku. Jestem jednak przekonana, że z dołożeniem maksymalnie 1-2 kilometrów można pokonać go idąc jedynie szerokimi ścieżkami, a wtedy jedyną trudnością jest spadek terenu – jak to w górach.

Żeby przejść ten szlak nie jest wymagana wybitna kondycja psychiczna, ale zabierz dobre, wygodne buty. Jedyna trudność terenowa pojawia się na samym zejściu do wodospadu, które wiedzie stromo w górę, a potem stromo w dół. To krótki odcinek odbijający od głównego szlaku, który można ominąć (choć wtedy nie zobaczy się wodospadu). Nie powinien przysporzyć większych problemów, ale nie jest osiągalny (z) wózkiem.

Dlaczego warto?

Szlak jest łatwy i przyjemny, wiedzie doliną wzdłuż pięknej rzeki, a ponad koronami drzew przebijają się skaliste szczyty Mondifrà Alto, Cima Nana, Sasso Rosso czy Cima Rocca – klasycznych 2,5-2,8 tysięczników. Trasa jest przyjemna nawet w zimie. Nie jest często uczęszczana, a pobliskich dróg tu w dole nie słychać. Co więcej, i co mnie samą zaskoczyło, po minięciu wodospadu zaczyna się piękna ścieżka z barierką, przytulona do skalnego zbocza góry Dosso Santa Brigida.

Szlak jest do przejścia także zimą. W tej okolicy możesz natknąć się na niebieskie znaczki z ikoną rakiet śnieżnych. Oznacza to, że trasa jest dedykowana zimowym piechurom!

Jak dojechać?

Jeśli podróżujesz autem, możesz zatrzymać się na parkingu przy dolnej stacji kolejki Belvedere. Idealnie, gdyby ktoś w tym czasie zjeżdżał na nartach i na koniec podjechał po Ciebie niżej, na pierwszy od dołu z serii zakrętów prowadzących na Folgaridę, a prościej – na parking w okolice ruin starej kuźni w Fosinace. Ja zrobiłam właśnie w ten sposób, dzięki czemu wystartowałam wysoko i szłam śniegiem cały czas w dół, aż do parkingu.

Jeśli nie jesteś zmotoryzowany, nic straconego, postaw na transport publiczny i też nie będziesz robić pętli z powrotem na górę do auta! Val di Sole jest nieźle skomunikowane z innymi dolinami, a nawet ze stolicą regionu, dzięki czemu możesz sprawnie poruszać się po okolicy pociągami i autokarami. O transporcie w Trentino pisałam w osobnym poście. W przypadku omawianej wycieczki po Val Meledrio, wysiadłabym na przystanku Belvedere, a skończyłabym na Dimaro-Via Campiglio.

Przydatne informacje

  • jesteś na terenie włoskich Dolomitów Brenta – panują tu inne warunki, niż w polskich górach. Upewnij się co do pogody i stanu szlaku oraz zanotuj numery lokalnych służb medycznych, zanim wyruszysz w drogę! Dbaj o swoje bezpieczeństwo!
  • wędrujesz po obszarze Parco Naturale Adamello Brenta – to obszar chroniony, jesteś tu tylko gościem! Więcej informacji o parku znajdziesz na ich stronie – PNAB.IT
  • wstęp jest bezpłatny – zarówno dla Ciebie, jak i dla Twoich psów
  • trzymaj psy na smyczy! Ten Park to ostoja wielu dzikich, typowo alpejskich zwierząt (kozice, koziorożce…), ale także niedźwiedzia brunatnego, który jest symbolem regionu
  • jeśli masz czas i siły, możesz przedłużyć wycieczkę i zahaczyć o ruiny kościoła di Santa Brigida. Nie byłam tam, nie wiem jak wyglądają, Internet również milczy. Jeśli chcesz tam dotrzeć, musisz odbić ze szlaku w okolicy kapliczki Madonnina del Doss

Słowniczek włosko-polski

Na potrzeby Twojego przyszłego wyjazdu do Włoch i zrozumienia niektórych słów z alpejskich postów!

  • val – dolina
  • Dolomiti – Dolomity
  • Trentino Alto-Adige – rejon Trydent Górna-Adyga
  • Trento – Trydent
  • parco nazionale – park narodowy
  • parco naturale – park krajobrazowy
  • cascate – wodospad
  • malga – chata
  • doss – miejsce noclegowe
  • sentiero – szlak
  • Guerra Bianca – Biała Wojna (część I Wojny Światowej zlokalizowana w rejonie Dolomitów)
  • sciopero – strajk
  • ferrovia – kolej szynowa
  • funivia – kolejki ogólnie
  • cabinovia – kolejka gondolowa
  • seggiovia – kolejka krzesełkowa
  • torrente – potok

I tyle!

Magdalena
Magdalena

Wędruję, piszę, opowiadam, fotografuję. Lubię wschody słońca, choć zazwyczaj na nie nie wstaję. Ogarniam, kiedy wszyscy wokół już nie ogarniają. Gdybym mogła, zamieszkałabym z psami w domku w górach, a z ugoszczonymi wędrowcami grała w planszówki do białego rana. Może wspólnie dotrwalibyśmy do wschodu?

Chcę być na bieżąco!
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
MoreGreenWool
MoreGreenWool
3 miesięcy temu

Bardzo ciekawe miejsce na wypoczynek. W takie miejsca trzeba się dobrze przygotować, ciepłe wełniane ubrania buty i sprzęt, zapewnią nam wspaniałe aktywny relaks w przepięknej przyrodzie.